Ojciec Jan Kanty od św. Teresy (Alojzy Osierda, 1878-1948) to jedna z wybitnych postaci w gronie karmelitów bosych: przeor klasztoru krakowskiego, wychowawca nowicjuszy i alumnów, historyk zakonu, kronikarz, kopista i rysownik. Pozostawił po sobie kilkanaście tomów materiałów do historii karmelitów bosych w Polsce, na Litwie i Rusi. Przełożył z łaciny kronikę klasztoru poznańskiego, warszawskiego i wileńskiego. Na bieżąco pisał i uzupełniał kroniki klasztoru krakowskiego, lubelskiego i przemyskiego. Zawdzięczamy mu również piękne grafiki ukazujące bolesne wydarzenia z siedemnastowiecznej historii polskiej prowincji pod wezwaniem Ducha Świętego.
* * *
Wiosną 1645 roku rozpoczęto budowę klasztoru karmelitów bosych w Wiśniowcu na Wołyniu. Ufundował go Jeremi Korybut Wiśniowiecki, książę na Zbarażu, Wiśniowcu i Łubniach. Wolą fundatora było, aby zakonnicy słowem i przykładem apostołowali wśród lokalnej społeczności, pomagając jej trwać w wierze katolickiej, a tym, którzy od niej odpadli, powrócić do Kościoła katolickiego. Budowla powstawała w niespokojnych czasach rebelii kozackiej pod wodzą Bohdana Chmielnickiego, kiedy to Kozacy i zbuntowani chłopi dopuszczali się napadów na dwory szlacheckie, klasztory i kościoły, niszcząc mienie i mordując ludność polską. Klasztorny kronikarz odnotował, że jesienią 1655 roku bandy kozackie napadły na Wiśniowiec. Przełożony klasztoru, ojciec Hilary od św. Józefa, z dawnego i szlachetnego rodu Herburtów, śpiesząc z pomocą duszpasterską konającym ofiarom, wpadł w ręce Kozaków. Ci zadali mu okrutną śmierć w dniu 7 października 1655 roku. Najpierw odcięli mu nogi i ręce, a na końcu głowę. Ojciec Jan Kanty Osierda naszkicował z wyobraźni scenę pojmania ojca Hilarego przez Kozaków. Jeden z nich wbija dzidę w okolice serca ojca Hilarego, a inni zdzierają z niego biały płaszcz zakonny i habit, aby dokonać rozczłonkowania ciała zakonnika. W tle widać mury klasztoru karmelitów bosych w Wiśniowcu oraz wiśniowieckie domostwa i ich przerażonych mieszkańców, do których zakonnik śpieszył z posługą duszpasterską. Na ziemi, przed ojcem Hilarym, leży podróżny kij, a także zakonny kapelusz i księga – znaki wędrownej pracy apostolskiej.
* * *
Około 1622 roku z terenów Turcji lub Węgier dotarło do Rzeczpospolitej Obojga Narodów „morowe powietrze”. Historycy uważają, że pod tym terminem kryła się prawdopodobnie dżuma. Jej nasilenie w latach 1624-1625 spowodowało śmierć wielu mieszkańców dużych miast. Jesienią 1622 roku przełożeni polskiej prowincji karmelitów bosych zadecydowali o przeniesieniu nowicjuszy z krakowskiego klasztoru Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny w bezpieczne miejsce. Schronienia najmłodszemu pokoleniu zakonników udzieliła pani Zuzanna z Komarnickich Gotkowska w swej posiadłości Piaski koło Krakowa. Po pewnym czasie zaraza dotarła jednak i tam powodując stopniowo śmierć piętnastu nowicjuszy i ich wychowawcy ojca Józefa od św. Jędrzeja. Za cud poczytano fakt, że oprócz zakonników nie zmarł nikt ze służby, ani z rodziny pani Gotkowskiej, a znajdowały się tam również małe dzieci. Biograf ojca Józefa od św. Jędrzeja napisał o nim: „Żyjąc tedy przykładnie i chwalebnie w zakonie przez lat jedenaście i dwa miesiące, służył jednemu zapowietrzonemu nowicjuszowi, który powietrzem umarł. Sam się powietrzem zaraził i przez dwa dni przy wielkiej malignie i utraceniu zmysłów leżał w letargu. Potem przyszedłszy do siebie i nabożnie sakramenta święte przyjąwszy, przez gorące i heroiczne akty do śmierci się już blisko następującej gotował i dnia pierwszego września 1622 roku, w nocy, po godzinie drugiej, w tych słowach: W ręce Twoje, Panie, oddaję ducha mego, szczęśliwie, w opinii świątobliwości, duszę swoją Stwórcy swemu oddał, przy nadziei, że od Niego odebrał zapłatę w niebie, któremu wiernie służył na ziemi. Umarł w Piaskach, jedenaście mil od Krakowa, i tam jest w farnym kościele przystojnie pochowany”. Ojciec Jan Kanty Osierda naszkicował z wyobraźni scenę śmierci nowicjatu i ich wychowawcy. Z prawej strony widać postać Chrystusa, który przyszedł zabrać ze sobą dusze zmarłych. W tle dostrzec można śmierć z kosą, a na pierwszym planie i za osobą Zbawiciela dwójkę dzieci oraz domowników pani Gotkowskiej, którym „morowe powietrze” nie wyrządziło żadnej szkody.
* * *
W czerwcu 1624 roku wódz tatarski Kantymir Murza, zwany Krwawym Mieczem, który w minionych latach kilkakrotnie już najeżdżał Rzeczpospolitą, przybył ze swą armią na ziemię przemyską. Pod Przemyślem założył kosz tatarski, czyli główny obóz, z którego wyruszały mniejsze oddziały, aby plądrować okoliczne tereny. Radni Przemyśla postanowili wysłać do wodza Tatarów delegację, aby pertraktować wysokość okupu za odstąpienie od oblężenia. Udali się wpierw do przeora przemyskiego klasztoru karmelitów bosych z prośbą, aby ojciec Makary od Najświętszego Sakramentu (Demeski), który znał język tatarski, pochodził bowiem z rodu tatarskiego, stanął na czele delegacji i podjął z Tatarami rozmowy. Przeor, choć niechętnie, wyraził zgodę. Chciał też dać ojcu Makaremu jako towarzysza jednego z braci, ale ten, zdając sobie sprawę z niebezpieczeństwa sytuacji zadecydował, że pójdzie sam. Oświadczył: „Dosyć będzie, gdy jeden za lud umrze”. Przed opuszczeniem klasztoru odprawił generalną spowiedź, na szyję założył różaniec, a do ręki wziął krzyż. Gdy przyprowadzono go przed Kantymira, ten siedząc w otoczeniu doradców wyciągnął nogę i polecił ojcu Makaremu ucałować buta. Tradycja podaje, że zakonnik spokojnie, ale stanowczo odmówił. Stwierdził, że taka cześć nikomu na ziemi nie przysługuje z wyjątkiem namiestnika Chrystusa, czyli papieża. Urażony Kantymir polecił odwlec ojca Makarego na bok i zabić. Zakonnik otrzymał kilka śmiertelnych cięć mieczami. Po kilku dniach Tatarzy zwinęli obóz i odeszli spod Przemyśla. Wówczas zakonnicy wyszli poza mury miasta, aby szukać ciała swego współbrata. Odnaleźli je zakrwawione, w pozycji klęczącej, z głową opartą o ziemię. Sprowadzono je uroczyście do miasta i pochowano w karmelitańskim kościele. Ojciec Jan Kanty Osierda naszkicował z wyobraźni scenę męczeństwa ojca Makarego. Kantymir Murza siedzi przed swym namiotem, a nieco dalej, w jego obecności, Tatarzy zadają śmiertelne ciosy zakonnikowi, który ściska w swych rękach krzyż i różaniec. Z prawej i lewej strony rozłożonego na ziemi dywanu widać związanych ludzi, wziętych przez Tatarów do niewoli. Natomiast u góry z prawej strony dostrzec można płonący kościół, a za nim mury miasta Przemyśl.
* * *
We wrześniu 1648 roku pod Piławcami, na pograniczu Podola i Wołynia, rozegrała się bitwa, którą historycy określają jako jedną z najbardziej dotkliwych klęsk w historii oręża polskiego w czasie powstania Kozaków pod wodzą Bohdana Chmielnickiego. Naprzeciw siebie stanęły z jednej strony zaciężne wojska polskie i poczty prywatne, a z drugiej Kozacy Chmielnickiego wspierani przez ordę tatarską. W walkach brał udział Jan Grzybowski, starosta warszawski i rotmistrz husarski. Towarzyszył mu jego osobisty spowiednik ojciec Stanisław od Jezusa Maryi, karmelita bosy, podprzeor klasztoru w Warszawie oraz brat Andrzej od Matki Bożej z Góry Karmel. Po klęsce pod Piławcami wojska polskie wycofały się w kierunku na Konstantynów. W kościele konstantynowskim schroniła się spora liczna cywilnych uciekinierów. Niektórzy z nich w dniu 24 września 1648 roku ponieśli tam śmierć z rąk Kozaków, a inni zostali wzięci do niewoli. Kronikarz klasztoru karmelitów bosych w Warszawie odnotował: „Gdy po klęsce piławieckiej cały obóz z wszystkiemi zapasami wojennymi i bronią dostał się w ręce nieprzyjaciół i ratowano się ucieczką, wiele z ludu i niemało zakonników schroniło się do kościoła w Konstantynowie w nadziei ujścia przed rzezią od rozjuszonego kozactwa, albo raczej, iż im tak będzie bezpieczniej na żywot wieczny, gdy polegną przed ołtarzem Pana, który się stał ofiarą Bogu Ojcu za zbawienie nasze. Gdy tak tymczasem przy zatarasowanych drzwiach modlą się zebrani, a kapłani, wobec grozy nadchodzącej śmierci, słuchają siebie nawzajem i ludu spowiedzi świętej, rozjuszeni nieprzyjaciele wpadają do kościoła po wywaleniu drzwi, rabując, mordując i do niewoli zabierając. Wtedy brata Andrzeja nagle wyciągnięto i z innymi zamordowano. Zaś ojca Stanisława zabrano do niewoli zdarłszy zeń suknię zakonną i tunikę”. Ojciec Jan Kanty Osierda naszkicował z wyobraźni przebieg dramatycznych wydarzeń, jakie miały miejsce wewnątrz świątyni. Brat Andrzej leży z różańcem w ręku na posadzce kościoła przed głównym ołtarzem otrzymując śmiertelne ciosy. Natomiast ojciec Stanisław błogosławi przerażonych uciekinierów przygotowując ich na śmierć. Sam nie został zamordowany, jednak dostał się do niewoli, gdzie w okrutnych warunkach, spędził prawie rok.
* * *
W 1675 roku wojska tureckie pod wodzą Ibrahima Szyszmana wkroczyły na Wołyń i oblegały zamek w Wiśniowcu. Po kilku dniach zdołali go zdobyć. Podobny los spotkał znajdujący się tuż obok zamku klasztor karmelitów bosych. Dnia 30 lipca 1675 roku od tureckich kul zginął brat Pachomi od Jezusa. Po odejściu Turków jego ciało przewieziono do klasztoru we Lwowie, gdzie przez długie lata nie ulegało rozkładowi. Dzień po śmierci brata Pachomiego zginął przeor klasztoru ojciec Emanuel od Mądrości Bożej. Kronikarz wiśniowieckiego klasztoru odnotował, że w czasie tureckiego szturmu na kościół przeor sprawował mszę świętą w obecności licznie zebranych ludzi, którzy w świątyni szukali schronienia. Widząc, że Turcy niebawem wyważą drzwi spożył pośpiesznie konsekrowane komunikanty, chroniąc je przed profanacją. Następnie z krzyżem w ręku zachęcał obecnych do męstwa w obliczu czekającej ich śmierci. Najeźdźcy wymordowali znajdujących się w świątyni wiernych, a ojcu Emanuelowi, stojącemu przy głównym ołtarzu, odcięli głowę. Ojciec Jan Kanty Osierda naszkicował z wyobraźni moment śmierci brata Pachomiego. Tureckim kulom przeciwstawił on swoją wiarę i trzymany w ręku krzyż.
* * *
W październiku 1648 roku wojska kozackie pod wodzą Bohdana Chmielnickiego rozpoczęły oblężenie Lwowa. Po zdobyciu otaczających miasto fortyfikacji wdarli się do niektórych sakralnych obiektów, dokonując rzezi chroniących się w nich bezbronnych Lwowian. Miało to miejsce w cerkwi św. Jury, kościołach św. Marii Magdaleny i św. Stanisława, szpitalu św. Łazarza, a także w kościele karmelitów dawnej obserwy zakonnej pw. Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny na Halickim Przedmieściu. Badacze dziejów Lwowa podają, że w kościele karmelitów Kozacy zamordowali dwóch księży, dziewięciu zakonników, trzystu osiemdziesięciu wiernych, a stu dwudziestu spalili żywcem na strychu świątyni. W szpitalu św. Łazarza zginęło stu dziewiętnastu chorych wraz z personelem, w kościele św. Marii Magdaleny siedemdziesięciu wiernych, a w kościele św. Stanisława – pięćdziesięciu. Ojciec Jan Kanty Osierda naszkicował z wyobraźni wydarzenia, jakie rozegrały się w kościele karmelitów dawnej obserwy zakonnej 9 października 1648 roku. Widzimy zakonników, którzy niebawem poniosą śmierć, a z prawej strony Kozaków podkładających ogień, by wzniecić pożar kościoła. Na pierwszym planie klęczy ojciec Wojciech Czepeil, autor biografii św. Marii Magdaleny de Pazzi, przyjmując przed śmiercią błogosławieństwo przełożonego.
Jerzy Zieliński OCD